Tomasz Andrzej Chełchowski wystawia Mazepę Juliusza Słowackiego
Po raz ostatni w swojej długiej i burzliwej karierze Tomasz Andrzej Chełchowski odwiedził Lublin jesienią 1857 roku albo na samym początku roku następnego. Przybył on nad Bystrzycę jako bardzo doświadczony dyrektor, który miał już okazję prowadzić stałe teatry w Krakowie i we Lwowie. Według Stanisława Krzesińskiego miał on początkowo połączyć siły z innym antreprenerem – Pawłem Ratajewiczem, który w tamtym okresie był jednym z najruchliwszych i najbardziej cenionych antreprenerów prowincjonalnych. W tym czasie (czyli w połowie lat pięćdziesiątych XIX wieku), jak pisał aktor i kronikarz lubelskiej sceny Karol Hoffman:
Teatr był tylko jeden poczciwy staruszek, dzisiejszy teatr zimowy p. Makowskiego, ale nie popsuty, chciałem powiedzieć – nieodrestaurowany, jak dzisiaj… ponieważ ludziskom było wtedy lepiej – weselej na świecie, toteż i do teatru chętniej chodzili, a nie tak byli wybredni jak dzisiaj. O Offenbachiadach nikomu się nie śniło nawet, Kamiński, Kurpiński, Żółkowski, Ładnowski, Bogusławski, Anczyc z Fredrą i Korzeniowskim na czele, oto potentaci repertuaru z tamtego czasu. Nieuniknione „bomby świąteczne” dla gawiedzi stanowiły „great attraction” publiki – były deską ocalenia w chwilach krytycznych. Lublin do dawna był miastem wymarzonem dla dyrektorów prowincjonalnych… Dążyli oni tu z najlepszemi nadziejami… rozstawali się z nim niechętnie… pod smutną grozą konieczności. Jedni bawili bardzo krótko, inni dłużej, niektórzy, jak Ratajewicz – po całych latach. Zależało to od mniej lub więcej umiejętnego prowadzenia rzeczy: od trafienia w gust publice, wreszcie od doboru personelu.
Na przełomie 1857 i 1858 roku lepiej „w gust publice” trafił Chełchowski, który po rozstaniu z Ratajewiczem wygrał konkurencję z byłym wspólnikiem i to jego trupa objęła teatr przy Jezuickiej, w którym dawała przedstawienia do końca sezonu w maju 1858 roku. W tym czasie, jak zauważył historyk teatru Stefan Kruk – Chełchowski proponował przede wszystkim sprawdzony repertuar, niemniej jednak potrafił zaskoczyć. Otóż wystawił wówczas w Lublinie [według Stefana Kruka 3 kwietnia 1862 na benefis Leopolda Tomaszewicza] – najpewniej po raz pierwszy w Kongresówce – dramat Juliusza Słowackiego Mazepa (grany pod tytułem Pojedynek, czyli Mazepa wychowaniec stepów ukraińskich). I choć o tej realizacji w zasadzie nic nie wiadomo (w tym czasie nad Bystrzycą nie wychodziły żadne gazety, niestety nie wspominają o niej także korespondenci czasopism warszawskich), to sam fakt sięgnięcia po sztukę wówczas rzadko wystawianego autora, którego twórczość na dodatek objęta była w sporej części zakazami cenzury, było znaczące i świadczyło o dużych ambicjach Chełchowskiego.
Ambicje te można było dostrzec także w tym, że postanowił on w 1858 roku wrócić raz jeszcze do pomysłu zorganizowania w Lublinie szkoły teatralnej, czemu dał wyraz w dość nietypowy sposób. Otóż, jak pisał Karol Hoffman, antreprener postanowił zwrócić się z tą sprawą bezpośrednio do publiczności lubelskiej i umieścił na afiszu jednej ze sztuk rodzaj manifestu, w którym można było przeczytać między innymi:
Może być teatr uważany jako rozrywka dorywczo niekiedy wabiąca, ale Dyrekcja, która ma zamiar osiedlić się w Lublinie z poważną myślą utworzenia wyższego dramatu oraz szkoły śpiewu i powołania tym celem młodzieży ukształconej umysłowo, mogącej na tym polu zarówno zaszczytnie służyć krajowi jak w każdym innym zawodzie, skoro dziś scena warszawska hojnie wynagradzając Artystów uczuwa onych niedostatek i skoro tak wielkie Rządu dobrodziejstwa przez ukróconą emeryturę w latach służby i uwolnienie od wojska, dają do tego rękojmię (…). Teatr podnosi godność każdego miasta, a obok moralnego wpływu jest punktem zbierania się tak dla miejscowej, jak i goszczącej Publiczności, a przez to samo przychodzi nawet w pomoc widokom głównego interesu materialnego handlowi, oberżom i rzemieślnikom, którzy z goszczących osób korzystają. Żaden Dyrektor i Przedsiębiorca niezasilany subsydiami od miasta lub niewspierany życzliwie od mieszkańców, teatru, który by wszystkim warunkom godnie odpowiadał, utrzymać nie jest w możności, bo dobre jego chęci, usiłowania, a nawet najobszerniejsza wiedza swej sztuki staną się bezowocnymi.
Historię Iwana Mazepy i jego obecności w literaturze i teatrze opisał prof. Zbigniew Raszewski w dwóch szkicach. Można je przeczytać w czytelni Encyklopedii Teatru Polskiego → Dwa studia o Mazepie
tekst: Jarosław Cymerman