Kino/ Serce kina
Serce kina
Kabina projekcyjna, operatorka, albo kinooperatornia. Miejsce tajemnicze i magiczne. To stąd, przez klatki na taśmie filmowej, układ optyczny projektora i małe okienka projekcyjne w ścianie, w kierunku ekranu płynęło światło, a wraz z nim obrazy. Pojedyncze kadry, które składały się na emocjonujący film.
Nie wiadomo, przy pomocy jakiego sprzętu i gdzie ustawionego odbywały się projekcje w pierwszych latach, a nawet dekadach organizowania projekcji w teatrze Makowskiego. Czy były to projektory przenośne czy stacjonarne? Ustawione na parterze czy na balkonie? A może stały na scenie, za ekranem, a więc czy była to tzw. tylna projekcja?
Wiadomo natomiast, że szybko zwrócono uwagę na bezpieczeństwo przeciwpożarowe. Stosowna wówczas nitrocelulozowa taśma filmowa była wszakże łatwopalna. Już kilka miesięcy po inauguracji stałych projekcji filmowych „Ziemia Lubelska” przedrukowała list czujnego czytelnika Maksymiliana Luxenburga:
Istniejący w Lublinie teatrzyk p. Makowskiego, obsługiwany przez aparat kinematograficzny i niedawna katastrofa londyńska oraz świeża ofiara 167 istnień ludzkich w Pensylwanii, winny nareszcie wywołać i u nas wprowadzenie odpowiednich środków ochronnych dla zapobiegania nieszczęśliwym wypadkom. (…) Aparat, skrzynia lampowa i lampy nie mogą być używane bez rewizji, w której brać winien udział przedstawiciel miejskiego biura elektrycznego oraz straży ogniowej. (…) W kabinie przeznaczonej na aparat – palenie jest wzbronione. Technik obsługujący aparat, winien posiadać świadectwa kwalifikacyjne umiejętności fachowej tak pod względem obsługi aparatu, jak co do znajomości środków bezpieczeństwa. W sali musi być urządzenie sygnałowe, które zawiadamiałoby technika o powstałem niebezpieczeństwie pożarowem, aby mógł niezwłocznie lokal ponownie oświetlić. Aparat należy ustawić tak, ażeby publiczność nie miała do niego dostępu1.
Nie udało się ustalić, o jaką „katastrofę londyńską” chodziło, być może o pożar tymczasowego bioskopu w ratuszu w Newmarket nieopodal Cambridge we wrześniu 1907 roku. W Boyertown w Pensylwanii 13 stycznia 1908 roku pożar wybuchł podczas przedstawienia operowego, a nie kinematograficznego. Niemniej jednak wkrótce miejska komisja dokonała oględzin teatru,
poczem poleciła, by w gmachu poczyniono zabezpieczenia od ognia jak to: polecono obić azbestem budkę, w której znajduje się aparat do puszczania obrazów na ekran, oraz ustalono, by podczas przedstawień w gmachu stale znajdowało się dwóch strażaków i wreszcie, by dyrektor p. Zarzecki połączył się z telefonem z miastem2.
Zatem istniała jakaś „budka” na bioskop, którego właścicielem był B. Zarzecki. A kiedy powstała wydzielona kabina projekcyjna z prawdziwego zdarzenia? Czy w 1922 roku, jak wynika z zachowanego rzutu „kinoteatru Gwiazda w Lublinie przy ul. Jezuickiej 20”, czy w latach 30. XX wieku, kiedy kino na dobre zadomowiło się w teatralnym gmachu, czy dopiero podczas remontu w 1952 roku, kiedy to znalazła się na galerii, a wiodły do niej kręte schody i drzwi ulokowane na zewnątrz budynku? Nie są znane zdjęcia jej wnętrza. Tylko okienka projekcyjne odznaczają się na powojennych ujęciach sali kinowej widzianej sprzed ekranu.
Z pewnością w kabinie znajdowały się projektory filmowe, przewijarka do filmów, szafka z numerowanymi szufladami na cewy, czyli szpule na taśmę filmową, i wiele pomniejszego sprzętu kinotechnicznego czy przeciwpożarowego. A także oczywiście ciężkie skrzynie lub pudła z kopiami filmów. Taszczenie ich po schodach na drugie piętro musiało być niewdzięcznym zadaniem.
Załogę kabin kinowych stanowili kinooperatorzy, zwani też kinomechanikami czy kinotechnikami. To dość liczna niegdyś grupa zawodowa, niedoceniana i wciąż czekająca na opisanie. Najczęściej na zmianie było dwóch pracowników kabiny, czasem trzech, włączając pomocnika czy praktykanta. Kinooperatorzy przed II wojną światową zdobywali fach, podpatrując i ucząc się od doświadczonych kolegów. Po wojnie powstały specjalistyczne szkoły kształcące w tym zakresie, obowiązywał system państwowych uprawnień i egzaminów, ale wciąż kluczowa była praktyka w kabinie kina.
Bardzo niewiele wiadomo o kinooperatorach z kina przy Jezuickiej. Przed wojną pracował tu „główny mechanik w teatrze, a w kinie operator Stanisław Poppe, syn znanej pianistki w Lublinie (pochodzenia niemieckiego), który miał pomocnika, Żyda Boima”3. Informację tę uzupełnia Mirosław Derecki:
około roku 1929 znowu na Jezuickiej zaczął terkotać samotny aparat projekcyjny. […] W ciasnej kabinie kinowej dokonywał cudów z tym aparatem kinomechanik Stanisław Poppe. Jego matka grała pod ekranem na pianinie jako tzw. taper4.
Tuż przed wybuchem II wojny światowej przy projektorze lub projektorach stał Władysław Domański. Pod koniec sierpnia wyświetlał film Ostatnia brygada z 1938 roku w reżyserii Michała Waszyńskiego. Przepracował w zawodzie wiele lat, skoro piastował stanowisko głównego kinooperatora w kinie Kosmos jeszcze w 1978 roku5.
W 1961 roku dziennikarz kierowanego do pracowników kin, a zwłaszcza właśnie ich kabin, miesięcznika „Kinotechnik”, pisał:
W kabinie Staromiejskiego pracuje stary, stażem pracy i doświadczeniem, kinooperator kol. Czesław Cichocki. Pracował na różnych projektorach i Pathé, i Dresden, i AEG, Bauer, Ernemann, a teraz para się z AP-5. Gdym zaszedł do kabiny, majstrował coś przy lampie, narzekając na niezbyt fortunne jej rozwiązanie, powodujące, że węgiel przy regulacji nie idzie po linii poziomej, ale „jeździ” na wsze strony. Przydałaby się jakaś tulejka unieruchamiająca go. Również kol. Cichocki zwraca uwagę na brak kanałów do oliwienia osi cew6.
Trochę tu branżowych tematów i żargonowych określeń. Co jasno wynika z tej krótkiej relacji, to jakie projektory zainstalowane były wówczas w kabinie kina Staromiejskiego. To AP-5, produkowane w latach 50. XX wieku przez Łódzkie Zakłady Kinotechniczne, przeznaczone do projekcji filmów na taśmie o szerokości 35 mm w salach do 1000 miejsc. Źródłem strumienia światła o mocy ok. 2500 lumenów była węglowa lampa łukowa. Projektory chłodzone były wodą i powietrzem. Ważyły 280 kg. Na wystawie – na drugim piętrze foyer Teatru Starego w Lublinie – prezentowany jest jeden, ale w kabinie na pewno stały dwa.
W pamięci pań, które kierowały kinem Staromiejskim w latach 70. XX wieku, zachowali się także inni z na pewno znacznie liczniejszego grona kinooperatorów: Jerzy Pogoda, Czesław Gajewski, Włodzimierz Pietrzak, Bronisław Kowalczyk. Uprawnienia posiadał także Mieczysław Makowski. Kto wie, może i on wyświetlał tu filmy?
[1] Maksymian Luxenburg, List do redakcji. Przedstawienia kinematograficzne a ochrona od wypadków, „Ziemia Lubelska” 1908, nr 26, s. 2.
[2] [b.d.], Oględziny bioskopu, „Ziemia Lubelska” 1908, nr 41, s. 3.
[3] Izabela Gładysz, Życie kulturalne Żydów w Lublinie w latach 1918-1939 [w:] Tadeusz Radzik (red.), Żydzi w Lublinie. Materiały do dziejów społeczności żydowskiej Lublina, wyd. UMCS, Lublin 1995, s. 204.
[4] Mirosław Derecki, „Samobójczy trup siny wisiał na chustce...”, „Kamena” 1978, nr 8, s. 12.
[5] Mirosław Derecki, dz. cyt.
[6] Wiesław Stradomski, Spotkania i opinie (XIV). Lublin, „Kinotechnik” nr 11, s. 3444.
tekst: Maciej Gil