Kino/ II wojna światowa
Rok 1942. Lekki repertuar w ciężkich czasach
Na przełomie maja i czerwca 1942 roku w Rialto obejrzeć można było niemiecką komedię romantyczną Ta, której pragnął... (Frau nach Maß) w reżyserii Helmuta Käutnera z 1940 roku. Anonimowy recenzent gadzinówki „Nowy Kurier Lubelski” tak zachęcał do odwiedzenia kina:
Zagadnienie trudne dla bohatera sztuki, znanego reżysera. Czy pragnie żony – dobrej gospodyni, ale również gęsi, czy żony – aktorki? Rzuca aktorkę, by wybrać „gęś”, wkońcu jednak musi się zgodzić na obie. Temat filmu Ta, której pragnął, wystawionego na ekranie kina Rialto, jest często spotykany w życiu, rzadko znajduje tak trafne rozwiązanie jak na ekranie. Warto zobaczyć, jak autor scenariusza rozprawił się z tym zagadnieniem1.
Rialto było jednym z trzech – obok Apollo i Venus – kinem, do którego wstęp mieli Polki i Polacy. Przez pewien czas, do 23 kwietnia 1940 roku, mogła tu też oglądać filmy publiczność żydowska. Nur für Deutsche było najbardziej reprezentacyjne lubelskie kino Corso.
Podczas największego bombardowania miasta, 9 września 1939 roku, gdy Niemcy obrali za cel Stare Miasto, Krakowskie Przedmieście i okolice, ucierpiało też kino Rialto. Uszkodzone zostały mury od strony ul. Dominikańskiej (wówczas Sebastiana Klonowica). Romuald Makowski jr. szybko przeprowadził remont, by kino mogło kontynuować działalność.
Na mocy dekretu Adolfa Hitlera 26 października 1939 roku utworzono Generalne Gubernatorstwo okupowanych terenów polskich. Znalazł się w nim Lublin jako stolica jednego z dystryktów. Od razu przystąpiono do kontroli repertuaru kin. Trzy tygodnie później powstał Treuhandstelle für das Generalgouvernement (Urząd Powierniczy dla Generalnego Gubernatorstwa), konfiskujący majątek ruchomy i nieruchomy byłego państwa polskiego, w tym kina. Od tej pory prowadzić je mogli Niemcy, volksdeutsche lub Ukraińcy. Taki sam los spotkać musiał kino Rialto. Nadzorca był nowy, ale obsługa najczęściej pozostawała ta sama.
Program kin zmieniał się co piątek, podobnie jak dzisiaj. Repertuar drukowała jedyna legalna polskojęzyczna gazeta, czyli „Nowy Głos Lubelski”. Często pojawiały się tam też krótkie, najczęściej entuzjastyczne recenzje kolejnych premier. Okupacyjny monopolista w zakresie dystrybucji filmów, Film- und Propagandamittel-Vertriebsgesellschaft G.m.b.H. (F.I.P.), wydawał programy (ulotki) reklamujące filmy, a pracownicy kin często znakowali je pieczęciami, by nie było wątpliwości, gdzie wyświetlany jest dany film.
Repertuar zmieniał się w zależności od sytuacji na frontach. Najistotniejsze było, by przyciągał publiczność i przynosił zyski, które oczywiście szły na wsparcie wysiłku wojennego. Stąd na ekrany trafiały dobrze znane i lubiane, przedwojenne produkcje polskie i, do czasu przystąpienia Stanów Zjednoczonych do wojny, także filmy amerykańskie, ale dominowały oczywiście niemieckie i austriackie. Były to rozrywkowe, często błahe opowieści, najczęściej komedie czy wodewile. Przywołajmy kilka tytułów: Cały Wiedeń tańczy, Teściowa ma zawsze rację, Miodowy miesiąc panny Beaty, Lekkomyślny syn, Romans lekarza, Panienki w przedpokoju, Potrójne wesele, Prawo życia, Prawo do miłości, Prawo do szczęścia... Badacz życia filmowego pod okupacją, Krzystof Trojanowski, autor książki „Świnie w kinie? Film w okupowanej Polsce”, konstatuje:
Filmy fabularne w repertuarze kin dla polskiej publiczności Generalnego Gubernatorstwa miały przede wszystkim zapewnić różnorodną rozrywkę. Nie podsycały otwarcie do nienawiści rasowej, nie przekonywały o konieczności wybuchu wojny i nie zachęcały do kolaboracji. (…) Obowiązywał bezwględny zakaz wspominania o trwającej wojnie i promocji militaryzmu. Poza kostiumowymi filmami muzycznymi i operetkami nie było widać na ekranie wojskowych mundurów, unikano też aluzji do wydarzeń z lat 1914-1918. Przejawem postępującej „normalizacji” miały być także filmy rodzimej produkcji, zwłaszcza premierowe, wyświetlane do końca lutego 1943 roku2.
Publiczność dopisywała. Anonimowy dziennikarz „Nowego Głosu Lubelskiego” pisał:
Wystarczy parę minut obserwacji przy kasie i w poczekalni, by zrozumieć, jak bardzo ludzie spragnieni są rozrywek, jaką rolę odgrywa placówka X muzy na szerszej prowincji. Już pół godziny przed początkiem wyświetlania filmów roi się przed kinem od młodzieży, bo trzeba przyznać, że ona właśnie stanowi największy procent amatorów. Przy kasie istne oblężenie, każdy z niecierpliwością spogląda w stronę okienka, każdy chce się znaleźć jak najbliżej, byle prędzej dostać bilet, byle tylko nie zabrakło miejsc, bo i tak często bywa3.
Potwierdza te słowa Jerzy Semilski, który wojnę przeżył w Krakowie:
Ludzie starsi do kina prawie nie chodzili. U młodzieży kino cieszyło się powodzeniem chyba dlatego, że nie było innej formy rozrywki, jakiegoś oderwania się od męczącej rzeczywistowści, od terroru. Gdzie Polak miał pójść? Do kawiarni? No, to przecież nie to co kino4.
Podziemie i prasa konspiracyjna oczywiście wzywały do bojkotu kin. Publikowano antykinowe satyry, rozrzucano uświadamiające ulotki, przeprowadzano akcje małego sabotażu, jak na przykład rozpylanie cuchnących lub barwiących substancji w salach kinowych, lub niszczenie sprzętu kinotechnicznego. Znane są rozpowszechniane hasła: tylko świnie siedzą w kinie czy padlina chodzi do kina. Jednak te działania nie przynosiły oczekiwanych skutków. Magia kina działała. Ciekawy pomysł spóźniania się, by pominąć nasycony propagandą dodatek, cotygodniową kronikę „Die Deutsche Wochenschau”, musiał mieć wyraźny efekt, bo spotkał się z szybką i stanowczą reakcją władz okupacyjnych, o czym informowano w gazetowych anonsach: Uwaga: Na skutek rozporządzenia Gubernatora wstęp na seans dozwolony jest tylko przed rozpoczęciom tygodnika.
Gdy wojska radzieckie stały już u wrót miasta, „Nowy Głos Lubelski” wciąż zapraszał do kin. Od 21 do 27 lipca 1944 roku w Rialto zaplanowano pokazy niemieckiego filmu Król Tygrysów (Königstiger) z 1935 roku w reżyserii Rolfa Randolfa.
[1] [b.d.], Z ekranu: „Ta której pragnął”, „Nowy Głos Lubelski” 1942, nr 125, s. 3.
[2] Krzysztof Trojanowski, Świnie w kinie? Film w okupowanej Polsce, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2018, s. 160.
[3] [b.d.], Kino jedyną rozrywką, „Nowy Kurier Lubelski” 1941, nr 271, s. 3.
[4] Jerzy Semilski, Jerzy Toeplitz, Owoc zakazany, Wyd. Dyskusyjny Klub Filmowy Kinematograf, Kraków 1987, s. 48.
tekst: Maciej Gil