ELŻBIETA SŁOBODA Kino mojej młodości

Przed wojną mieścił się tu Teatr Zimowy. Potem tę uroczą staromiejską kamienicę przemieniono w kameralne kino, które przyciągało widzów niepowtarzalnym klimatem. Dobrze pamiętam te renesansowe balkony, galeryjki, ciepły półmrok.
Staromiejskie to kino mojej młodości, pierwszy randek, pocałunków. Pokazywano tu romantyczne, amerykańskie produkcje w tym „Casablankę” czy „Na wschód od Edenu”.
Pewnie z racji zawodu moją uwagę przykuwali zawsze aktorzy. Ideałem byli Marlon Brando i James Deen. Marzyłam o Ameryce, którą znałam z ich filmów. Fascynowała wtedy wszystkich, bo była nieosiągalna. Nie mieliśmy dostępu do świata z amerykańskich romansów, musicali, a na co dzień otaczała nasz szarzyzna PRL-u.
Dziś młodzi stracili ten romantyzm. Zastąpili go konsumpcją. Widać to też w kinie, które epatuje seksem. Trzymanie się za ręce na nikim już nie robi wrażenia. Zmieniło się tez tempo życia i tempo kina, co widać na przykład w filmach Tarantino.
Staromiejskie umarło wraz z przełomem politycznym. Od tamtej pory popada w coraz większą ruinę.

Elżbieta Słoboda (1959-2018), aktorka

Wspomnienie zanotowane przez Annę Brzezińską ok. 2007 roku, zamieszczone na nieistniejącej już stronie projektu „Tu było kino” Ewy Cieniak i Bartka Nowakowskiego.

Wyszukaj

Wpisz poniżej wyszukiwaną frazę, po czym wciśnij przycisk "Szukaj".

Cookies

W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony oznacza, że cookies będą zamieszczane w Państwa urządzeniu; więcej informacji znajdą Państwo w polityce prywatności.

Należy zaakceptować cookies, aby przeglądać zawartość strony. Decyzję można w każdym momencie zmienić w ustawieniach przeglądarki.