RÓŻA BENESZ
Rodzina Makowskich

Historia Teatru Starego w Lublinie łączy się w moich wspomnieniach przede wszystkim z pamięcią o mojej babci – Wandzie Benesz, która była – dla wnuczek – przekazicielką informacji o rodzinie. Była córką właściciela teatru (o którym mowa) – Romualda Makowskiego i Józefy Makowskiej z Kruszewskich. Opowieść o niej i teatrze jej ojca dokumentuję wybranymi dostępnymi mi źródłami. Są to:

  • metryka urodzenia (w języku rosyjskim – ,,Akt o poждeнии”),
  • akt zawarcia małżeństwa Wandy Makowskiej i Zdzisława Benesza,
  • zdjęcia z albumu rodzinnego,
  • ostatni list – wspomnienie, które napisała babcia (rok przed śmiercią) do swojej młodszej siostry – Józefy Klenowskiej.

Treść listu dotyczy [słowo nieczytelne] ich ojca – Romualda Makowskiego. Pisze, że pochodził z miejscowości Makow lub Makowo położonej w okolicach Kowla. Matka jego wywodziła się z rodziny Broniewiczów, po których odziedziczył szlachectwo nadane im za bohaterskie czyny w czasie walk z Tatarami. Przez kilka lat był burmistrzem w miejscowości Tarnogóra, brał udział w walkach narodowo-wyzwoleńczych wieku XIX. List wskazuje, że był to okres Wiosny Ludów. Może to było powstanie listopadowe....

Potem osiadł w Lublinie, ożenił się z Julią – z córką architekta i budowniczego Łukasza Rodakiewicza; a po jej śmierci poślubił Józefę Kruszewską, z którą miał syna – Romualda i cztery córki. Opisu drzewa genealogicznego Makowskich nie sporządzono dotychczas.

Najstarszą córką jego była Marianna Perczyńska – żona lekarza, po jego przedwczesnej śmierci (zaraził się od pacjentów w czasie epidemii tyfusem) została żoną przemysłowca o nazwisku Baranowski. Wyjechali na stałe do Paryża. W rodzinnych pamiątkach został jej portret i zdjęcie córki – Izy. Dla rodziny była Manią.

Drugą córką Makowskich była Róża Stodolak, żona sędziego. W latach międzywojennych mieszkała z rodziną w Katowicach. W czasie okupacji Stodolakowie ukrywali się w Krakowie i na Podhalu. O Eugeniuszu Stodalaku – jej mężu – znalazłam kilka informacji w internecie – w materiałach dotyczących sędziów II Rzeczpospolitej. Po wojnie wrócili do Katowic. Dzieci ich wyjechały do Australii.

Trzecią córką Makowskiego była moja babcia – Wanda. Czwartą była Józefa Klonowska – najmłodsza z dzieci, później żona Ildefonsa Klonowskiego, związanego w okresie 20-lecia z obroną polskiego pogranicza. Ci także mieszkali na Śląsku. W czasie okupacji ukrywali się w Krakowie. Tam zmarł Klonowski. Żona z dziećmi po wojnie zamieszkała w Tarnowskich Górach. Nazywano ją w rodzinie Ziutka.

Wanda Benesz, Krystyna Benesz (córka), Zdzisław Benesz, Róża Benesz (wnuczka), fotografia czarbo-biała, zbiory Róży Benesz.
Wanda Benesz, Krystyna Benesz (córka), Zdzisław Benesz, Róża Benesz (wnuczka), fotografia czarno-biała, zbiory Róży Benesz.

Moja babcia – Wanda – w rodzinie nazywana była Niusią. Dla nas wnuczek, z których ja byłam najstarsza – była to babcia Dniusia. Skromna, cicha, uczuciowa, religijna... Dosyć często wspominała rodzinny swój dom, dzieciństwo i młodość. Opowiadała nam o swoim dorastaniu w Lublinie – w domu położonym przy ulicy Rynek 8. Wspominała o dorastaniu obok teatru ojca, aktorów, którzy przyjeżdżali i odjeżdżali: Ćwiklińska, Troprowie [Trapszowie?], [słowo nieczytelne]. Atmosfera sztuki teatralnej, muzyki, potem filmu pozostały z nią na dalsze życie. Grała na fortepianie, w chwilach wyjątkowych zaśpiewała mocnym, szalonym głosem. Jako mała dziewczynka słuchałam w jej wykonaniu piosenek, melodii z repertuaru Astona, Ordonówny, Petersburskiego, Dymszy czy Bodo. Szczególnie lubiła nucić romanse rosyjskie – [słowo nieczytelne] Wiertinskiego. Na szczęście łaskawy czas i łaskawy los pozwolił mi wrócić do tych zasłyszanych kiedyś od babci melodii. Otwieram komputer i słucham… O to zadbali moi wnukowie – Maciek i Marcel – nauczyciele mojej komputerowej wiedzy.

Opowiadała mi babcia także o modzie, strojach tamtych lat. Ulubione przez nią części garderoby to kapelusze i rękawiczki. Emocjonalnie była związana ze swoją przyjaciółką, później bratową – Manią – z domu Afanasjew, spolonizowaną piękną Gruzinką.

Kiedyś w Krakowie, gdzie dziadkowie mieszkali, pozwoliła sobie na bardziej intymne zwierzenia. Siedziałyśmy w kuchni, przy herbacie, i zapytałam o jej pierwszą miłość – już byłam początkującą studentką. Poczuła się trochę zaskoczona obcesowością z mojej strony. Zawahała się nad udzieleniem mi odpowiedzi, ale opowiedziała historię, o której nie mogę nie wspomnieć, bo też jest związana z lubelską sztuką. Mówiła mi, że była po uszy zakochana – jak to określiła – w bardzo pięknym ,,sztubaku” z męskiego gimnazjum. Spotykała się z nim nawet w tajemnicy przed matką. Spacerowali zapewne ulicami Lublina. Mówiła o nim – Gienek. Kiedy zapytałam, co to za Gienek – odpowiedziała – Gienek Eibisch; Eugeniusz Eibisch. Tak, to ten sam późniejszy słynny malarz, kolorysta i rektor krakowskiej ASP. Z uparciem i ciekawością pytałam: co dalej... Babcia powiedziała – no wiesz, życie... Gienek wyjechał z Lublina, a ja, kiedy miałam 18 lat, wyszłam za mąż za twego dziadka.

(Czytam w ,,akcie” ich małżeństwa: ,,Dnia 7 sierpnia 1915 roku o godzinie drugiej po południu w obecności świadków związek został zawarty. W dniu dzisiejszym religijny związek małżeński między Zdzisławem Beneszem, lat trzydzieści liczącym, kawalerem [nieczytelne] zamieszkałym w Lublinie z Wandą Makowską lat osiemnaście liczącą, panną urodzoną i zamieszkałą w Lublinie etc. – dalej – oświadczono, że między nimi została zawarta intercyza u Rejenta Pawła Grabińskiego w Lublinie”).

Może słów parę na temat dziadka...

Zasłużył się także dla dziejów Teatru Starego w Lublinie. Już jako zięć dokonał zmiany starego oświetlenia teatru na elektryczne. Opowiadał mi o [nieczytelne]. Z zawodu był inżynierem, szkołę średnią i studia ukończył w Warszawie. Inteligentny, opowiadacz wspaniały. Lubił towarzystwo i był jego duszą. Kochał Wiedeń, w którym często bywał. Lata międzywojenne, czasy wojny i okupacji oraz powojenne spędzili dziadkowie w ukochanym swoim mieście Krakowie, zamieszkali w centrum – w kamienicy przy ulicy Staszica. Dla nas, wnuczek, była to krakowska przystań.

Moja opowieść o kobietach w rodzinie Makowskich była zaplanowana i tradycyjna. Przecież dzisiaj [historia] Teatru Starego w Lublinie, zwanego ostatnim teatrem Makowskich, to nie tylko historia mężczyzn – Romualdów – seniora i juniora. Jest to także historia kobiet w tej rodzinie – żon, matek, córek, sióstr, które jak wiele niewiast tej epoki prowadziły domy, wychowywały dzieci, czynnie uczestniczyły w rozwijaniu kultury, tradycji, historii narodu. Były też niezwykle aktywne w łączeniu pokoleń.

Spisane z rekopisu Róży Benesz.

Wyszukaj

Wpisz poniżej wyszukiwaną frazę, po czym wciśnij przycisk "Szukaj".

Cookies

W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony oznacza, że cookies będą zamieszczane w Państwa urządzeniu; więcej informacji znajdą Państwo w polityce prywatności.

Należy zaakceptować cookies, aby przeglądać zawartość strony. Decyzję można w każdym momencie zmienić w ustawieniach przeglądarki.