Aktor, reżyser, dyrektor teatru, ur. 14 sierpnia 1837 w Tiemnoleskoje na Kaukazie – zm. 12 czerwca 1918 w Warszawie. Pisano o nim, że „był jedną z najbardziej niezależnych natur w dziejach teatru polskiego”.
Był synem Hipolita Leszczyńskiego, majora wojsk polskich, i Anny Leszczyńskiej (z Gąsowskich), bratem – Wandy Leszczyńskiej, mężem najpierw Anny Leszczyńskiej (z Pacewiczów), potem Józefy Leszczyńskiej, potem Honoraty Leszczyńskiej, ojcem Jerzego Leszczyńskiego.
Urodził się na zesłaniu, którym jego ojca ukarano za udział w powstaniu listopadowym.
Po roku nauki w Szkole Dramatycznej Jana Tomasza Seweryna Jasińskiego w 1857 roku został zaangażowany przez Tomasza Chełchowskiego do jego zespołu – debiutował 28 września 1858 w Płocku.
Bardzo szczegółowo opisany, niezwykle bogaty życiorys artystyczny można znaleźć w → Encyklopedii Teatru Polskiego.
W tym miejscu zacytujemy tylko zamieszczoną w Słowniku Biograficznym Teatru Polskiego charakterystykę jego aktorstwa:
Był pod wielu względami przeciwieństwem Józefa Królikowskiego, którego role przejmował, i Bolesława Ładnowskiego, z którym dzielił godność pierwszego tragika sceny polskiej.
Wysoki, atletycznej budowy i majestatycznej postaci, miał piękną, kształtną głowę, zachowanie władcze i pańskie, co nieraz łączono z jego pochodzeniem (wywodził się ze starej szlachty herbu Belina). Temperament żywiołowy, żarłok życia wg określenia Adama Grzymały-Siedleckiego, był artystą całkowicie spontanicznym, niechętnie odnoszącym się do analizy i metodycznej budowy roli. Na próbach szkicował postać, a po premierze grał ją w licznych wariantach, różnych także co do poziomu wykonania. Nie tylko u niego wieczór nie bywa podobny do wieczora – pisał Józef Kenig – ale niekiedy w jednej i tej samej scenie razi nas zaniedbaniem, by za chwilę wstrząsnąć nas nie tylko siłą, ale i głębokością uczucia, prawdą jakiegoś ustępu („Słowo”, 1893, nr 237). Jego talent dojrzewał długo, a jego styl przechodził ewolucję, na której zaważyło zetknięcie ze Stanisławem Koźmianem i szkołą krakowską, a także przykład występujących w Polsce tragików światowej sławy, jak np. Ira Aldridge i Ernesto Rossi.
Jako aktor WTR, mimo początkowych zastrzeżeń, wyrobił sobie z czasem wielki autorytet; ok. 1890 należał już do najwyżej cenionych i najpopularniejszych aktorów polskich. Największe uznanie budził w tytułowej roli w Otellu i jako Wojewoda w Mazepie. W obu utworach, mimo spontanicznego charakteru swojej gry, stworzył postaci jednorodne i przekonywające, oryginalne zarówno w ujęciu, jak i w środkach wyrazu. Głos miał raczej zimny (Adam Grzymała-Siedlecki), za to niebywałej skali i siły; Józef Kenig napisał, że może nim zgłuszyć nawet dzisiejsze teatralne pioruny, które są okrutnie grzmiące. Nie nadużywał jednak swej siły, raczej korzystał z niej wzmagając wyrazistość gry. Jako Wojewoda w Mazepie tylko w kilku momentach wznosił głos do krzyku, resztę tekstu wypowiadał zduszonym, raczej więc dysonansowym głosem, jego słynne Zamorduj!, zwrócone do Zbigniewa było szeptem wypowiedziane, ale szeptem, który jak najprzeraźliwszy krzyk szedł przez serca słuchaczów (Adam Grzymała-Siedlecki). W przeciwieństwie do Królikowskiego mało się troszczył o rytm wiersza i piękno słowa, oddziaływał ekspresją całej sylwetki, gestu, intonacji, a nade wszystko nieuchwytnym promieniowaniem swego temperamentu.
Często podnoszono sugestywność jego spojrzenia, szczególnie w roli Otella.
Helena Modrzejewska twierdziła, że grając z nim po raz pierwszy rolę Desdemony uciekła w panice, gdy zbliżył się do niej szukając rękami jej szyi. (...)
Był jednym z nielicznych aktorów jednakowo cenionych w tragedii i komedii. Ta sama siła, która budziła grozę w jego interpretacjach Otella i Wojewody, w roli Petrucchia (Poskromienie złośnicy) dawała poczucie radosnego nad światem panowania, które Petrucchia przemieniało w oszałamiające zjawisko. Jako Hr. Silvio San Giorgi (Niewierna) przez cały czas każdej swej sceny utrzymywał salę widzów w szampańskim rozbawieniu (Adam Grzymała-Siedlecki).
Jego poczucie tragizmu i komizmu nie wynikało z jakichś określonych poglądów, lecz z żywotności człowieka, który widział w świecie dobro i zło obok siebie, a mimo potęgi zła umiał się delektować bujnością życia.
Wybitny odtwórca repertuaru klasycznego, miał również świetne role we francuskiej komedii II cesarstwa (...). Przyporządkowanie go do któregokolwiek prądu lub kierunku napotyka na trudności1.
W okresie 1885 – 1916 często występował gościnnie w różnych zespołach. W Lublinie był w 1889, 1890, 1896, 1897, 1899 i 1900 roku.
-
Słownik Biograficzny Teatru Polskiego 1765–1965, PWN Warszawa 1973