Czeska aktorka (ur. 23 stycznia 1862, Praga – zm. 26 maja 1943, Tegernsee, Niemcy). W 1881 roku została przyjęta do zespołu Teatru Narodowego w Pradze. W teatrze rywalizowała o role z wybitnymi aktorkami tamtych czasów - Otílią Sklenářovą i Marią Bittnerovą. Pospíšilová miała swojego opiekuna, którym był reżyser Antonín Pulda, jej nauczyciel i przyjaciel. W ostatnich dniach grudnia 1885 roku, po zaciekłych sporach o obsadę tytułowej roli Claire w sztuce Ohneta Majitel hutí, do której dyrektor teatru František Adolf Šubert wybrał Marię Bittnerovą, Pospíšilová wydrukowała ulotki, w których oskarżałą dyrektora o “zabicie jej talentu i zdrowia”. Została zwolniona z teatru wraz z reżyserem Puldą.
Wyjechała na występy gościnne, w 1885 występowała w Polsce (Krakowie, Lublinie). Póżniej zanagażowała się do zespołu Teatru Niemieckiego w Pradze, co podburzało praską publiczność przeciwko niej, ale później pomogło jej zdobyć angaż w czołowych teatrach w Niemczech i Austrii (Drezno, Hamburg, Wiedeń – 1890, Berlin). Dziesięć lat później, w 1895 roku, bez wiedzy reżysera Šuberta, który przebywał na długotrwałym urlopie z teatru i poświęcił się przygotowaniu wystawy etnograficznej, została zaproszona przez komitet administracyjny Towarzystwa ND na spektakle gościnne w praskim Teatrze Narodowym, co ponownie wywołało sprzeczne reakcje i ponownie została oskarżona o zdradę interesów narodowych. Jej ostatnim występem gościnnym w Teatrze Narodowym i po czesku była rola Błogosławionej w sztuce Szekspira Wiele hałasu o nic zagrana 15 czerwca 1895 roku. Następnie pracowała w teatrze w Hamburgu do 1907 roku. W latach 1909-1913 była dyrektorką Niemieckiego Teatru Miejskiego w Ústí nad Łabą. Podczas pobytu w Pradze była członkinią American Ladies' Club, pierwszego czeskiego stowarzyszenia kobiecego założonego przez Karolinę Světlę i Vojtę Náprstek.
Polski historyk teatru, Jan Michalik, tak opisał wizytę Pospíšilovej w Polsce:
Wypada przypomnieć, że przyjazd do Polski przypadł na trudny, a zarazem przełomowy moment w karierze artystycznej aktorki. Była wówczas osobą młodą, liczyła nieco ponad 23 lata. Debiutowała jako szesnastolatka w wędrownym zespole. W roku 1879, zatem już po roku, została zaanagażowana do Prozatimniho Divadla (Teatru Tymczasowego, zapewniającego czeskie przedstawienia w Pradze do uruchomienia Teatru Narodowego), z którego zespołem przeszła w roku 1881 do Narodniho Divadla, opracowała w nim wiele interesujących kreacji. Pozostała do końca roku 1884, gdy jego dyrektor (F.A. Szubert) w środku sezonu rozwiązał kontrakt z utalentowaną acz niezdyscyplinowaną aktorką, sterowaną ponoć przez reżysera skłóconego z kierownictwem. Gościnne występy w Polsce były ratunkiem dla bezrobotnej. Nad Wisłą jedynie rzadko i mimochodem wspominano, że nie należy już do Narodniho Divadla; w Krakowie nie zdarzyło się to ani razu (na afiszach obwieszczano występy „artystki narodowego Teatru Czeskiego w Pradze”).
Najprawdopodobniej Pospiszilowej wyjazd na ziemie polskie podsunął František Hovorka, doskonale obeznany z polskimi stosunkami, środowiskiem artystycznym i polską literaturą. Pisarz i dziennikarz objechał pół Europy. Pisywał korespondencje z różnych dziedzin dla prasy czeskiej, m.in. opublikował w niej szkic o dziejach opery w Polsce, nakreślił sylwetkę Józefa Ignacego Kraszewskiego. Tłumaczył na język czeski sztuki polskie, m.in. Jana Aleksan-
dra Fredry, Kamierza Zalewskiego. W roku 1879 w jego przekładzie wystawiono po raz pierwszy w Czechach Mazepę Juliusza Słowackiego. W tym samym roku założył pismo „Divadelni Listy” („Wiadomości Teatralne”) i kierował nim przez pięć lat. Zabiegał o współpracę literacką i artystyczną Słowian. Jak informował w roku 1897 Ottův Slovník Naučný, „wprowadził zwłaszcza licznych artystów czeskich na sceny polskie i przyczynił się do gościnnych występów artystów polskich w teatrze krajowym i narodowym w Pradze”.
Nie jest przypadkiem, że towarzyszył w Polsce Pospiszilowej w kolejnych miejscowościach. W Poznaniu w tym samym hotelu, w którym zatrzymała się aktorka („Francuskim” Luzińskiego), wydano początkiem lutego bankiet na jego cześć; obecnych było na nim około sześćdziesięciu osób. Podług relacji M. Chomińskiego, Pospiszilowa do Warszawy przyjechała wspólnie z Hovorką (Polak zanotował: „On jako dobry rodak od 1882 rozwozi swoje krajanki i zapoznaje Polskę z pobratymczymi artystkami”). On też wyprzedził ponad tydzień przybycie aktorki do Krakowa i – jak poinformował „Czas” – „ułożył wraz z Dyrekcją [...] porządek gościnnych występów [...]”.
Przewodnikiem i opiekunem Pospiszilowej był nie tylko „znany u nas dobrze czeski publicysta”. Wspierał ją również na polskiej ziemi człowiek nadzwyczaj ważny dla jej kariery artystycznej – Antonin Pulda, wybitny aktor, dobrze orientujący się w teatrze europejskim. Mianowany w roku 1881 reżyserem Narodniho Divadla, okazał się również znakomitym talentem w tej dziedzinie. Kierował się ideami Heinricha Laubego, szczególną uwagę przywiązywał do słowa i głosu, sukcesy odnosił w inscenizacjach współczesnej dramaturgii francuskiej oraz czeskiej; pierwszy w Czechach wprowadzał na scenę komedie Michała Bałuckiego. Miał także zasługi w kształceniu aktorów, a najświetniejszą jego wychowanką była właśnie Maria Pospiszilowa.
Usunięty ze sceny narodowej kilka tygodni przed aktorką, stał się kimś w rodzaju jej impresaria. Gdy ta w połowie marca 1885 roku poważnie chorowała w Warszawie – zaziębiwszy się w drodze z Poznania, była podejrzewana nawet o dyfteryt lub tyfus – przyjechał tutaj bez zamiaru gościnnych występów, a „wskutek otrzymanej stąd wiadomości o chorobie panny Pospiszilówny”.
W Krakowie nie odnotowano momentu jego przyjazdu, ale wiadomo o udziale Puldy 6 maja – wspólnie z Hovorką – w zwykłym środowym wieczorku Koła Artystyczno-Literackiego; obaj później towarzyszyli parokrotnie aktorce. Pulda kilka tygodni wcześniej aktywnie uczestniczył w Warszawie w składkowej uczcie na cześć artystki. Jak widać, nie podróżowała sama, często we dwoje lub troje, co zwiększało wagę wizyty, pozwalało dopatrywać się jej poważniejszego sensu.
Wszystkie jej role spotkały się z uznaniem i podziwem, w żadnej nie zawiodła, w żadnej nie zarzucono jej naśladownictwa którejś z europejskich sław, nieraz podkreślano oryginalność interpretacji, dojrzałość i perfekcję warsztatu aktorskiego we wszystkich jego elementach. Obok niewątpliwego talentu dostrzegano świetne rzemiosło, rutynę w dobrym tego słowa znaczeniu, dążenie do prawidłowego przekazania intencji autora. Poszczególne oceny różnią się rozmiarami, stopniem uszczegółowienia, dociekliwości, jednak generalnie trudno byłoby – ze względu na rzeczowość wywodów, posługiwanie się licznymi konkretami – podejrzewać je o grzecznościowy, konwencjonalny cha-
rakter, o taryfę ulgową stosowaną wobec gościa. Nie bez znaczenia jest niemal identyczny czy zbliżony ton i sposób widzenia Czeszki w „Czasie” oraz „Głosie Politycznym”, pismach, które miały opinię „organów teatralnych”, jak i w „Nowej Reformie”, która nie kryła swej dezaprobaty dla dyrekcji, negatywnie oceniając poziom teatru (rzeczywiście targanego w tym momencie wewnętrznymi konfliktami) na kilka tygodni – jeszcze o tym nie wiedziano – przed zmianą wieloletniego kierownictwa Stanisława Koźmiana. Zazwyczaj oceniano pojedyncze role, nie łącząc aktorstwa Pospiszilowej z bliżej określoną formacją artystyczną. O umieszczenie Czeszki na szerszym tle pokusił się sprawozdawca „Głosu Politycznego”, który łączył ją z dominującym wszędzie realizmem. Zwracał przy tym uwagę, że ten nurt ma różne odmiany. W sztuce aktorskiej dostrzegał, z jednej strony, „łagodzenie ostrości zewnętrznych”, „uszlachetnianie typów stworzonych przez dramat”, co charakteryzuje role Heleny Modrzejewskiej, a z drugiej – widział „ścisłe trzymanie się zwykłych zmysłowych objawów, wcielanie się niejako w osobistość przedstawioną, a nie odtwarzanie jej podług własnych wyobrażeń, wreszcie gwałtowną mimikę i częste przeskakiwanie całej skali głosowej” – symptomy znamienne dla Sary Bernhardt. Maria Pospiszilowa miała podążać tą drugą drogą, odpowiadającą „jej naturze i rodzajowi talentu”. Choć recenzent sam preferował wybór rodaczki, był przekonany, że krakowianie oglądają „artystkę niezwykłej miary”, która może być wzorem dla miejscowych.
Krakowscy recenzenci już po pierwszej roli byli przekonani, że Pospiszilowa to rzeczywiście niepospolity i rzadki talent łączący urodę, sprawność warsztatową z przemyślaną interpretacją, wystrzegającą się powielania utartych
szablonów. Jej warunki zewnętrzne oraz umiejętności najobszerniej przedstawił i ocenił Ludwik Kozłowski. Napisał:
Znakomita artystka obok hojnego uposażenia od natury, mianowicie wyniosłej i szykownej postaci, wdzięcznej twarzy i sympatycznego, brzmiącego jak czyste srebro głosu, posiada widocznie dobrą szkołę i niepospolitą inteligencję, które
z powyższych darów przyrodzonych pozwalają jej wyciągać maximum artystycznych korzyści. Umie bowiem wdzięk postaci podnieść estetycznymi ruchy, których plastyka jest zawsze jasnym wyrazem uczuć, namiętności, słowem uspo-
sobienia ducha w danej chwili; umie grą twarzy odwzorowywać jak w zwierciadle wszystko, co się w duszy dzieje, i umie nareszcie bogatego swego materiału głosowego używać tak umiejętnie, że jest on jak gdyby pysznym instrumentem muzycznym o niezmiernie rozległej skali i tysiącznych, coraz to nowych modulacjach, których brzmienie wrażeniami i uczuciami słuchaczy tak kieruje, jak sama artystka pragnie. A tym potrójnym aparatem artystycznym: ruchem postaci, grą twarzy i brzmieniem głosu umie panna Pospiszilówna tak potężnie władać, że nie potrzeba niemal rozumieć języka, którym przemawia, bo widz, patrząc na artystkę i słuchając brzmień jej głosu, rozumie ją w zupełności, śmieje się i weseli wraz z nią, razem z nią tęskni, trwoży się i cierpi, razem z nią częstokroć boleje i płacze...
[1] Jan Michalik, Marie Pospíšilova w Krakowie. Epizod czesko-polskich kontaktów teatralnych, [w:] Profesorowi Frantiszkowi Czernemu (Karlova Universita) na 80. urodziny.