Początek
Łukasz Rodakiewicz kupuje plac przy zbiegu ulic Dominikańskiej i Jezuickiej z zamiarem postawienia na nim teatru.
W roku 1817 Namiestnik Królestwa Polskiego Józef Zajączek wydaje zarządzenie nakazujące przegląd miejskich kamienic grożących zawaleniem, zabudowę pustych parcel w ciągu 3-4 lat oraz przymusowe licytacje ruin na rzecz nabywców deklarujących ich odbudowę. W ten sposób 10 lutego 1820 roku, podczas publicznej licytacji w ratuszu lubelskim, właściciela zmienia nieruchomość pod adresem Rynek 11 składająca się ze „znacznie zrujnowanej kamienicy frontowej, długiej i wąskiej parceli ciągnącej się do ulicy Dominikańskiej oraz znajdującej się na jej tyłach oficyny”. Wpłaciwszy sumę 3068 złotych polskich, nabywcą został przedsiębiorca budowlany Kasper Drewnowski. Już 24 kwietnia tego roku sprzedaje on nabyty teren innemu z licytujących, Łukaszowi Rodakiewiczowi, ówczesnemu zastępcy budowniczego województwa lubelskiego. Obu panów połączą projekty biznesowe oraz relacje rodzinne: w sierpniu 1820 Rodakiewicz bierze ślub z młodziutką, niespełna czternastoletnią córką Drewnowskiego, Marianną.
W lutym 1821 roku Drewnowski z Rodakiewiczem przedkładają Komisji Województwa Lubelskiego propozycję przebudowania kamienicy Rynek 11 na teatr, stawiając przy tym twarde warunki: zwolnienie od podatków, zapewnienie, że przez kolejne 50 lat nie będzie można otworzyć w Lublinie innego teatru oraz wyłączność na organizację wszelkich przedstawień. Komisja wyraża warunkową zgodę, jednak wyższe władze, czyli Komisja Rządowa Spraw Wewnętrznych i Policji, odmawia udzielenia monopolu. W tej sytuacji Drewnowski rezygnuje z planów uruchomienia teatru, a inwestycją zajmuje się nadal, tyle że już samodzielnie, Łukasz Rodakiewicz.
13 sierpnia 1821 roku za 380 złotych polskich Rodakiewicz odkupuje od Barbary Kobylińskiej (wówczas właścicielki sąsiedniej kamienicy) plac na rogu Dominikańskiej i Jezuickiej, przylegający do jego własnej parceli. W styczniu 1822 roku przedstawia władzom kolejną propozycję: chce otrzymać pożyczkę z kas miejskich w wysokości 10 000 złotych polskich z przeznaczeniem na budowę teatru przy zbiegu Dominikańskiej i Jezuickiej, „w miejscu gdzie teraz Rudera znayduje się”. Komisja wyraża wstępną zgodę, ale pod warunkiem „zupełnego przerobienia planu teatru” jako budynku reprezentacyjnego i ustawienia teatru frontem do lubelskiego Rynku. Rodakiewicz odstępuje od zamiaru otrzymania rządowej pożyczki, nie zamierzając przeznaczać na teatr świeżo wyremontowanej kamienicy. Postanawia wybudować całkowicie nowy budynek teatralny, zaciągając liczne pożyczki od osób prywatnych. Ostatecznie budowla powstaje błyskawicznie, w ciągu czterech letnich miesięcy 1822 roku.
Adresem pocztowym teatru aż do roku 1884 jest Rynek 11 – adres kamienicy zamieszkiwanej przez właścicieli, choć używano również określeń: teatr przy ulicy Jezuickiej, Pojezuickiej lub Dominikańskiej, albo – od nazwisk właścicieli – teatr Drewnowskiego, Rodakiewicza, Makowskich. Kiedy w Lublinie zaczęły powstawać sezonowe teatry letnie, budynek zdobył kolejne miano – Teatru Zimowego.
Tekst: Grzegorz Kondrasiuk
Lublin w tamtym czasie
Tak opisuje Lublin z początków XIX wieku autor Przewodnika dla podrużuiących w Polsce i Rzeczpospolitey Krakowskiey z 1821 roku (pisownia oryginalna):
Lublin, iedno z miast większych i naydawnieyszych w Polsce, leży na mieyscu wyniosłem nad rzeką Bystrzycą, i iest Stolicą Woiewództwa tegóż imienia. Pod panowaniem Jagiełłów miasto to miane było za naypięknieysze w Królestwie, ludność iego wynosiła do 40,000 dusz, a sądząc z pozostałych ieszcze rozwalin murów i różnych budowli któremi okolice więcey iak na pół mili w obrębię iego są napełnione, rozległość iego dosyć znaczną była. Podług ostatniego obrachunku w roku 1819 nieliczy teraz tylko 10,120 mieszkańców. Naypięknieysze części Miasta górnego są: Korzec, Rynek Starego Miasta, i Krakowskie przedmieście. Miasto dolne dosyć iest duże, lecz całe prawie żydami zamieszkałe.
Stanisław Krzesiński - aktor i kronikarz – któremu zawdzięczamy najwięcej informacji, bo spędził w Lublinie sporo swojego zawodowego żywota, tak zapamiętał swoje pierwsze wrażenia w 1826 roku:
Nazajutrz wyszedłszy na miasto podziwiałem jego wspaniałą powierzchowność. Daleko okazalsze od Radomia, najeżone wieżycami wielu kościołów. Sześć bram i mury dowodzące, że to był niegdyś gród warowny, zajmowały mój umysł. Najbardziej podziwiałem starożytną i obszerną bramę Krakowską, z wieżą, na której umieszczony zegar, a pod nim mieszkanie strażnika czuwającego nieustannie i dającego z ganku znać, gdzie pożar, wołając przez ogromna tubę i spuszczając zegar, którego młotek bijąc bez przerwy w donośny głosem dzwon z najodlegleszych punktów miasta sprowadza na ratunek lud zaalarmowany.
Drugą pięknością była dla mnie wysmukła wieża z bramą tak zwaną Trynitarską, stojąca między gmachami pojezuickimi i wspaniałym kościołem, obecnie w tym czasie stojącym pustkami i służącym za skład siana i słomy dla konsystującego tu wojska polskiego. Na wiezy umieszczony był ogromny dzwon, zwany Zygmuntem, na pamiatkę jego fundacji przez Zygmunta Augusta II. Mówiono mi, że wielkością niewiele się różnił od imiennika swego krakowskiego.
Za bramą Grodzką, gdzie się rozpoczynało miasto żydowskie zupełnie oddzielone od Lublina, na wysokiej górze wznosił się obszerny kwadratowy zamek z okrągłą olbrzymią wieżą w środku, a obok niej kościółek bardzo starożytny, unoszący całe sklepienie gotyckie na jednym filarze w pośrodku stojącym. Patrząc na niego mimo woli nasuwały się pamięci minione wieki Leszków, Władysławów, wojny Rusi, Tatarów i Szwedów. Obecnie zamek ten zamieniony został na więzienie1.
1. Stanisław Krzesiński, Koleje zycia, czyli materiały do historii teatrów prowincjonalnych, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1957, s. 36-37.
Aktorzy trup prowincjonalnych w lubelskich zakładach fotograficznych
W 1871 i 1872 ukazały się dwa pierwsze fotograficzne kalendarze lubelskie, wykonane przez najlepszych miejscowych fotografów – Aleksandra Teofila Nowaczyńskiego i Wandę Chicińską. Fotografia portretowa, ale również fotografia widoków miasta była wówczas sensacyjną nowością. Na obu kalendarzach znalazły się nie tylko pierwsze, szerzej znane i dystrybuowane fotografie najważniejszych miejsc Lublina, ale również liczne portrety ludzi teatru występujących w teatrze przy ul. Jezuickiej, co świadczy o ówczesnej popularności i prestiżu sztuki teatralnej.
Kalendarz na rok 1871 jest dziełem Aleksandra Nowaczyńskiego, właściciela jednego z pierwszych stałych zakładów fotograficznych w Lublinie, mieszczącego się przy Krakowskim Przedmieściu obok cukierni Semadeniego. W kolejnym roku podobny kalendarz wykonała Wanda Chicińska pracująca w atelier w Hotelu Europejskim, która już za kilka lat stworzy pierwszy album fotografii miasta. Jej realizacja odróżnia się innowacyjnym pomysłem typograficznym. Przy obu dziełach współpracował znany malarz, fotograf i podróżnik Henryk Filipowicz, ponieważ były to kolaże, łączące fotografie w artystycznej oprawie z rysunkami i ozdobnymi winietami. Na jednym z rysunków Filipowicza widzimy pierwszy znany nam wizerunek wnętrza teatru przy Jezuickiej.
Oba kalendarze ścienne są unikatowym świadectwem reklamy i ciekawej konkurencji nie tylko pomiędzy zakładami fotograficznymi świadczącymi lubelskim zamożniejszym mieszczanom usługi portretowe – ale również pomiędzy zespołami teatralnymi. Kalendarz na rok 1871 prezentuje trupę Pawła Ratajewicza, który od lat 50. XIX przez wiele sezonów powracał do Lublina. Kalendarz na 1872 – trupę Anastazego Trapszy, dyrektora młodszego, wchodzącego na lubelską scenę z zamiarem jej odświeżenia i zreformowania pod względem repertuaru i gry aktorskiej. Oba zawierają unikatowe, nieznane szerzej portrety lubelskich aktorów i aktorek, dyrektorów scen, a także właściciela teatru – Romualda Makowskiego.
„Widoki budynków najwybitniejszych w Lublinie i okolicy, wizerunki osób w mieście znanych i członków grupy dramatycznej Ratajewicza, który wówczas bawił w Lublinie, odtworzenie kilku scen z przedstawień teatralnych, typy ludowe, i wreszcie karykatury i grupy charakterystyczne, które ilustrowały ówczesne życie lubelskie. Pomysł dał podobno pan Koł…, znany naówczas malarz i rysownik w Lublinie” – wspominano w Lublinie pierwsze wydawnictwo jeszcze po 20 latach.
Jedna z odbitek kalendarza trafiła do rąk badacza dziejów lubelskiego teatru, Stanisława Dąbrowskiego, który dokonał jego rozczytania w następujący sposób:
Fotografja, formatu 24 X 32, ma z tyłu nalepioną karteczkę z późniejszych lat z objaśnieniem: „Przysyła p. Makowski z Lublina za pośrednictwem K. Hoffmana. Trupa art. dram. pod dyrekcją Pawła Ratajewicza w Lublinie w r. 1871. U góry grubas – Ratajewicz, cienki – Krzesiński, niedawno zmarły”.
Jest to typowa fotografja, składana modą owych czasów z widoków Lublina i okolicy i Kalendarza na r. 1871. Na pryncypalnem miejscu, u góry pośrodku, Paweł Ratajewicz zamaszysty, otyły, wąsaty, tyloletni dyrektor sceny lubelskiej. Naprzeciw niego, na przedziwnie chudych nogach, w jasnym kostjumie wesołka z trąbą podskakuje stary Krzesiński, między nimi, nad budą suflerską twarz właściciela Teatru, Romualda Makowskiego, na prawo rozmieszczone medaljony z głowami 13 aktorów, po lewej 14 medaljonów głów artystek. Nad zespołem unoszą się lubelscy recenzenci w postaciach muchy, motyla i pająka. Obustronnie poniżej zespołu drobne scenki z dramatów, komedyj (Wąsy i peruka), operetek, oraz aktorzy i aktorki w kostjumach. Na lewo charakterystyczny dawny konny omnibus z napisem „Do Sławinka”, powożony przez damę, zapełniony 3-ma pasażerami, dalej fotografje ze świata literackiego i towarzyskiego lubelskiego, red. Kur. Lub., naczelnik straży pożarnej i t. p., 2 wójtów w sukmanach lubelskich, oraz nieodzowny afiszer teatralny, wyjątkowo katolik, możliwe, że to Franciszek Fróhlich. Układ całego tego tableau potraktowany z humorem.
tekst: Grzegorz Kondrasiuk